poniedziałek, 30 maja 2016

ZDJĘĆ KILKA...

Witajcie.

Pisałam Wam wcześniej o tym, iż moja najmłodsza córcia skończyła dwa lata

Dziś znalazłam chwilę aby przejrzeć zdjęcia z jej urodzin i postanowiłam kilka z nich zamieścić na blogu...

Nie będzie ich dużo... bo większość zdjęć przedstawia gości... i nas samych... 
a jak zauważyliście nie zamieszczam za bardzo zdjęć moich dzieci...

Ale mimo to zapraszam na tych kilka ujęć z imprezy...

Tort wykonany przez moją Teściową...


W Słodkim kąciku można było się poczęstować:
Lentinkami... paluszkami... rurkami... żelowymi misiami... różami z ciasta francuskiego... ciasteczkami z krupczatki... kokosankami... a także na słodko było przepyszne ciasto z jagodami w galaretce i śmietaną oraz sernik z brzoskwiniami... 

Na zdjęciu nie udało się już wszystkiego uwiecznić, bo Kącik cieszył się dużym zainteresowaniem... szczególnie najmłodszych...

A napis z obrazkiem do ramki zrobiła moja średnia córcia -O-

Solenizantka -A-

-Dorota-

Wszystkie zdjęcia i treści zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Zgodnie z Dz.U. z 1994 r. Nr 24 poz.83 mam prawo do ich ochrony i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej wiedzy.

czwartek, 26 maja 2016

DZIEŃ MATKI ...

zaraz…
za chwilkę…
proszę poczekaj chwilkę…
dobrze, zaraz przyjdę…
myszko zaraz…
kochanie jeszcze chwilkę…
nie wszystkie na raz…
wy jesteście trzy a ja jedna...choć już jeść...
pośpiesz się bo się spóźnicie do szkoły...
umyj ręce...
umyj zęby...
załóż okulary...
nie krzycz…
nie szturchaj jej…
nie widzisz że ona tego nie chce…
pobawcie się chwilę z -A-...

No właśnie… one są trzy a ja jedna …

Jak jest się mamą trójki dzieci… trzeba się potroić…

No tak zapomniałam…. przecież to niemożliwe …

Cały czas mam wrażenie, że tylko ciągle mówię zaraz… poczekaj chwilę… nie wszystkie na raz… umyj ręce, buzię, zęby... zasób moich słów, które używam na co dzień jest bardzo ograniczony...


Kiedy jest się mamą trójki dzieci…
- poranek i wieczór zaskakują, że już są teraz... nie za chwilę, a dopiero co przecież był ranek... a może to był wieczór dnia poprzedniego…
- przemijające dni, tygodnie … miesiące … zdają się być chwilą tak krótką…
- poranki są szybkie i niestety często nerwowe…
- śniadanie jedzone jest w pośpiechu, a kawa smakuje na zimno…
- zakupy w sklepie są biegiem przez przeszkody… a sztuka skupienia się na tym co trzeba kupić opanowana jest do perfekcji…
- wózek sklepowy masz wypakowany po brzegi, a ludzie patrzą na Ciebie jakbyś robiła zapasy przed mającym lada chwila nadejść kataklizmem…
- pranie zdaje się samo rosnąć w koszu na bieliznę jak ciasto drożdżowe…
- a zabawki same potrafią wypełzać z pudeł i koszyków i rozpraszać się po całym domu…
- wyjazd z dziećmi na jedną noc wymaga pakowania jak na wczasy dwutygodniowe…
- jest się negocjatorem… adwokatem… sędzią… a sposoby na rozwiązywanie konfliktów ma się w jednym palcu…, szkoda że nie zawsze skuteczne ...
- gdy wybierasz się sama na zakupy aby w końcu kupić coś dla siebie to i tak wracasz z kolejnymi ubraniami dla dzieci… szczególnie jeśli masz 3 córki…

- to w salonie przy kominku masz salon fryzjerski każdego ranka i wieczora...

Ale kiedy jest się mamą trójki dzieci to także:
- częstsze łzy wzruszenia na słowa: Kocham Cię mamo…
- to trzy słodkie całusy każdego wieczoru ...
- to trzy pary małych rączek, które chcą Cię przytulać...
- dzień wypełniony wzruszeniami takimi po prostu… gdy widzisz śpiące dziecko… zmęczone po całym dniu zabawy i nauki…
- inne postrzeganie sensu słuchania ze zrozumieniem, choć i czasem takiego po prostu słuchania dla samego słuchania, gdy po raz kolejny opowiadają ci o tej samej grze czy bajce…
- inne postrzeganie świata dookoła nas… zaczynamy widzieć rzeczy, na które wcześniej nie zwracałyśmy uwagi ze zwykłego pośpiechu… szczególnie podczas spacerów … gdy dzieci zwracają uwagę na wszystko…


Kocham Was moje córeczki... za to że jesteście... i że mogę być Waszą mamą...

Wspaniale jest być mamą ...
I dzięki Wam mam dziś swoje święto...

-Dorota-

Wszystkie zdjęcia i treści zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Zgodnie z Dz.U. z 1994 r. Nr 24 poz.83 mam prawo do ich ochrony i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej wiedzy.

poniedziałek, 23 maja 2016

PORZĄDKI W SZAFACH DZIECI... ciąg dalszy...

Post o porządkach w szafach dzieci zaczęłam pisać już jakiś czas temu, ale moje wzruszenie nie pozwoliło mi go dokończyć... 
Dziś postanowiłam zebrać się i napisać kolejną część tego postu.
A część pierwszą możecie przeczytać TUTAJ.

Natomiast obecny post jest trochę bardziej techniczny... niż wzruszający... 

A więc od czego zacząć porządki?

Myślę, że najlepiej zacząć od posegregow
ania odzieży, która aktualnie jest w szafie. Kombinezon, zimowe spodnie, grube spodnie, gruba czapka, wełniane szaliki, czy rękawiczki – te rzeczy już się nam nie przydadzą..., jeśli porządki robicie wiosną...
Zatem wymieniamy te grube, zimowe akcesoria na cieńsze...

Ja zostawiam natomiast w szafie wszystkie bluzy, bo one przydają się podczas każdej pory roku.
Jeśli za porządki zabierzecie się początkiem jesieni, wówczas trzeba będzie pożegnać się z krótkim spodenkami, letnimi sukienkami i pięknymi kapeluszami, a do szafy powrócą grube czapki, spodnie i swetry...
Ubrania, których ju
ż nie potrzebuję wynoszę na strych w kartonowych pudłach, ale można też spakować do worków próżniowych wówczas zajmują znacznie mniej miejsca... W ten sposób w szafie zrobi się miejsce na nowe ubrania...
Szafa -A-
Dodatkowo napiszę Wam jak mniej więcej ogarniam sprawę porządków w szafach moich córek na co dzień...

Przede wszystkim segreguję ubrania... już podczas składania ich po praniu... Tylko składania...

Nie prasuję ubrań dzieci... 

napisałam to...?
No tak... przyznaję się nie prasuję ich ubrań..., 
swoich i mojego -M- zresztą też nie... moje ubrania prasuję przed założeniem...
a mąż sam sobie prasuje ubrania...

Nie prasuję, ponieważ nie widzę sensu w długim i męczącym prasowaniu i poświęcaniu mnóstwa czasu, którego nie mam, oraz kręgosłupa, który jeszcze mam, ale w stanie niezbyt zadowalającym, na prasowanie koszulek, które za chwilę będą ubrudzone jedzeniem, farbkami, błotem czy czym tam je jeszcze można zabrudzić. To bez sensu. 

Prasuję to, co ma dobrze wyglądać, czyli rzeczy galowe, jeśli już trzeba je ubrać.

Dbam za to, by do prania używać ekologicznego proszku do prania (który robię samodzielnie) lub orzechów piorących, do płukania używam octu (choć nie zawsze - zazwyczaj tylko w sezonie grzewczym). Przy rozwieszaniu mokrych ubrać strzepuję je i staram się je równo powiesić, a potem składam. I mimo tego, że nie zawsze składam ubrania od razu po ich ściągnięciu ze sznurka, to i tak myślę, że nie wyglądają najgorzej i dzieci spokojnie mogą je ubierać niewyprasowane.

A więc tak jak Wam napisałam, ubrania składam po praniu, niewyprasowane, zazwyczaj wieczorem, przy jakimś dobrym filmie, jak dziewczynki już śpią...

Poskładane układam je na stoliku i od razu dzielę na koszulki z krótkim rękawem, długim, getry, spodnie, body z krótkim i body z długim... i tak dalej... oczywiście dzieląc od razu ubrania pomiędzy ich właścicielkami...

Powstaje mi kilkanaście "stosików", które potem wkładam do poszczególnych koszy i wynoszę dziewczynkom do pokoi...

Najmłodszej -A- i średniej -O- to ja jeszcze wkładam ubrania do szafy, ale najstarsza córcia musi to już robić sama...

A jak zapanować nad porządkiem w szafach i komodach dzieci... No cóż metodą prób i błędów doszłam w końcu do tego jakim sposobem układać ubrania dzieci aby zachować w nich jako taki porządek...

A więc...

Bielizna, skarpetki i rajstopy...
...są w osobnej szufladzie... u średniej -O-, bo ona ma tego strasznie dużo... w sumie nie wiem dlaczego akurat ona ma tych rzeczy tak dużo...
Piżamy -O- mają miejsce w osobnej szufladzie...
U najstarszej i najmłodszej piżamy dzielą szufladę z bielizną, skarpetkami i rajstopami...
Skarpetki oczywiście zawsze zwinięte parami w ruloniki... chyba że aktualnie jakaś jest bez swojej pary...
Bodziaki malutkiej -A-, bez rękawków, z krótkim rękawkiem i z długim rękawkiem...
także mają swoją osobną szufladę i je również mam poukładane
 pionowo...
Komoda -A-
Koszulki z krótkim rękawem, bluzki z długim rękawem, getry...
Czyli ubrania, które dzieci ubierają codziennie, czasem zmieniając kilka razy dziennie...
Te rzeczy mają w osobnej szufladzie... i co najważniejsze i co odkryłam całkiem niedawno... poukładane mam je "grzbietem do góry" - pionowo, a nie poziomo...
Już niebawem długie getry przeniosą się do szuflady ze spodniami i bluzami, a w ich miejsce pojawią się krótkie spodenki, spódniczki i getry letnie getry 3/4...

Szafa -O-

W osobnej szufladzie znalazło się miejsce na swetry, bluzy, spodnie... oczywiście też ułożone pionowo...
Szafa -A-
Technika takiego ułożenia ubrań jest bardzo prosta, a jej główne założenie polega na tym, aby ubrania układać pionowo a nie poziomo...
Zalety tej techniki:
- zdecydowanie łatwiej odnajduję ubrania, które chcę założyć ponieważ wystarczy zaledwie jeden rzut oka do szuflady...
- dodatkowo dzieci, gdy same wyciągają ubrania, nie robią przy tym bałaganu, bo nie muszą wyciągać wszystkich koszulek, czy getrów, jeśli chcą założyć te które byłyby na samym dole, przy standardowym ułożeniu ubrań jedne na drugich (poziomo)...
- dzieci ubierają wszystkie ubrania, a nie tylko te które są aktualnie u góry "kupki", a i ja wiem jakie ubrania mają...
przyznam szczerze że d
opóki miałam standardowo ułożone ubrania (poziomo), nie pamiętałam dokładnie jakie ubrania maja dziewczynki, i zdarzało się że w niektórych chodziły bardzo rzadko, bo o nich nie pamiętałyśmy, a leżały gdzieś na dnie szuflady....
- tak ułożone ubrania zajmują znacznie mniej miejsca w szufladzie, więc zyskujemy dodatkowe miejsce na coś nowego...
Ubrania mam ułożone w szufladach w taki oto sposób...

Komoda -J-
A tu jest zdjęcie tej samej ilości ubrań przed poukładaniem ich pionowo "grzbietem do góry"
Widać różnicę... prawda... szczególnie w ilości zajmowanego miejsca...
Sukienki, żakiety i bluzeczki „galowe” wiszą sobie w szafie na wieszakach.
Na wieszakach wiszą też koszule, które lubi moja najstarsza córa, kurtki i niektóre bluzy... Super jak pilnujemy zasady "jeden ciuch- jeden wieszak", ale niestety trochę mało mam wieszaków...

Szafa -J-
Mam nadzieję, że ten post trochę Wam pomoże i  będzie dla Was inspiracją do zrobienia porządków w szafach swoich dzieci..., może wyskoczycie też na zakupy aby uzupełnić wiosenno-letnią garderobę Waszych pociech...
-Dorota-

Wszystkie zdjęcia i treści zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Zgodnie z Dz.U. z 1994 r. Nr 24 poz.83 mam prawo do ich ochrony i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej wiedzy.

piątek, 20 maja 2016

DWA LATA POTRÓJNEGO MACIERZYŃSTWA...

Dwa lata...
Zleciało. Za szybko, nie do końca jestem pewna kiedy...
Dwa lata niezwykłych uczuć i emocji...
Tyle słów chciało by się napisać...
Ale jak ubrać w słowa te niezwykłe uczucia..., te przeżycia, które towarzyszą każdej matce.., 
a jednocześnie wydaje mi się że brak takich słów, które opisały by to wszystko co czuje i przeżywa każda mama...
To po prostu trzeba przeżyć..., poczuć...
Każda matka wie i rozumie o czym piszę...

Dwa lata... minęły...
Dla wielu osób, to tylko kolejne lata z życia...
A dla mojej najmłodszej córeczki, te dwa lata, które minęły to całe jej życie... 
Od noworodka, po małą dziewczynkę... 
Od delikatnej i bezzębnej kruszynki, po gryzącego czasem i szalejącego łobuziaka...
Przez dwa lata z małej, bezbronnej istotki, stała się całkiem rezolutną i cwaną dziewczynką. Okręciła sobie wokół małego paluszka całą rodzinę, szczególnie tatusia...
 

Dwa lata minęły od porodu... 
Wspominam moment, kiedy pierwszy raz usłyszałam płacz malutkiej -A-, jak wtedy bałam się o jej zdrowie..., 
bo przecież już ją wyciągnęli z brzucha, ze środowiska które znała..., z jej bezpiecznego ciepłego miejsca..., do tak nieprzyjemnego zimnego... jasnego... otoczenia... tak obcego...
nie słyszała już bicia maminego serca, którego słuchała przecież tak długo... musiała strasznie się bać...
"A gdzie pediatra..." usłyszałam tylko... "dlaczego jej jeszcze nie ma..." te słowa brzmią w mych uszach do dziś... bałam się wtedy strasznie... ale na szczęście wszystko było dobrze... 
Pamiętam jak zobaczyłam moją -A- po raz pierwszy jeszcze na sali operacyjnej... i tą jej piękną główkę z czarną czuprynką... A potem musieli ją zabrać na te wszystkie pomiary...
Była taka malutka, bezbronna i czułam że za mną tęskni..., bo ja już wtedy tęskniłam...

Pamiętam to, jak wciąż wpatrywałam się w nią już potem na sali. Jak ją całowałam, tuliłam i jak z godziny na godzinę moja miłość do niej rosła...
A dziś? 
Dziś moja najmłodsza córeczka już nie jest niemowlakiem... 

Pięknie chodzi, mimo iż miała z tym wcześniej kłopoty..., wręcz biega..., skacze..., jest pełna energii..., 

Bardzo dużo mówi..., próbuje powtarzać wszystkie wyrazy..., jak tak jej posłuchać to już zdania układa...w sumie to nie mówi tylko jak śpi...,

Lubi śpiewać... starsze dziewczynki chodzą na zajęcia chóralne i śpiewają w domu... nasza -O- uczyła się piosenek na Komunię..., a malutka -A- uczyła się przy okazji...
Teraz chodzi i śpiewa... "...Panu dziś..." z piosenki "Zaufaj Panu już dziś" na przemian z "Milość twa ciudowna jest" z innej piosenki oraz z "...Staly moćno śpi..." czyli "Stary niedźwiedź mocno śpi..."

O wszystko pyta..., wszystko chce wiedzieć... jest wszystkiego ciekawa... pytanie ostatnich dni to ... "a cio to tot jeśt...?"

Przez dwa lata patrzyłam jak rośnie, pokazywałam świat, uczyłam co jest czym...
Przez te dwa lata dbałam o nią najlepiej jak potrafię...
Dbałam o jej rozwój... opiekowałam się nią..., przytulałam i obsypywałam buziakami bez powodu..., ale też ocierałam łzy gdy płakała...i martwiłam się, gdy pojawiała się jakaś choroba...
Uczyłam jak jeść łyżką i widelcem...
Uczyłam jak trzymać kredkę aby rysować...
Uczyłam jak wchodzić po schodach i po nich schodzić...
I dalej będę się nią opiekowała i uczyła ją wielu rzeczy...

A ja dziś...
Dziś czuję się cudownie spełniona jako mama... 
Jestem szczęśliwą mamą nie tylko malutkiej -A-, ale całej mojej trójki... 
Bywam też potwornie zmęczona... to prawda... i nieraz wściekła do granic możliwości... szczególnie jak coś przeskrobią...
Dziś łzy szczęścia przeplatają się ze łzami smutku...
Ale piękno macierzyństwa polega na tym, że szybko się zapomina o tym co złe... 
Piękno macierzyństwa to...
... uśmiech dziecka...
... to rączki, które oplatają moją szyję...
... to cudowne uczucie, że jest się dla kogoś całym światem... 
Po prostu życie...
Przede mną jeszcze wiele cudownych lat, wiele wzlotów i upadków jako mamy...
Pewnie nie raz będę pękać z dumy, ale i nie raz będę zła sama na siebie, że źle postąpiłam... 
Ale na pewno będę ją całe życie kochać bezwarunkowo, zawsze będę przy niej, zawsze będę wsparciem, w każdej sytuacji...zarówno dla niej jak i dla -J- i -O-, bo dzieci są dla mnie najważniejsze...

-A-, kochanie moje, w tym pięknym dniu życzę Ci dziś, aby Twoje oczy zawsze błyszczały pełne energii, aby ten cudowny uśmiech nigdy nie schodził Ci z twarz.  Życzę Ci kochanie, abyś zawsze była szczęśliwa, pełna miłości, i aby zawsze otaczali Cię prawdziwi przyjaciele.

Dziś prezentów nie będzie, oprócz przytulania i pocałunku... a te i tak są codziennie...
Impreza urodzinowa w sobotę, więc wtedy obdarujemy solenizantkę...
A to efekty samodzielnego chodzenia po schodach...

-Dorota-

Wszystkie zdjęcia i treści zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Zgodnie z Dz.U. z 1994 r. Nr 24 poz.83 mam prawo do ich ochrony i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej wiedzy.

poniedziałek, 16 maja 2016

DZIEŃ RADOSNEJ NIESPODZIANKI...

 

Każdy dzień mija...
Ucieka...
Odfruwa jak motyl...
Minął też dzień Wczesnej Komunii Świętej naszej -O-...
Dzień ważny nie tylko dla niej, ale i dla całej naszej rodziny...

Dzień Pierwszej czy Wczesnej Komunii Świętej jest zawsze dniem szczęśliwym...
Jest dniem, w którym dziecko dostaje to co jest najważniejsze - samego Pana Jezusa, ukrytego w Małej Hostii Białej...
Jest dniem radosnej niespodzianki...
Jest wielkim przeżyciem dla naszych dzieci...

Nie zapominajmy o tym i nie dajmy się zwieść wszechobecnej komercji...


Tak bardzo się cieszę, że moja córka przystąpiła do Wczesnej Komunii Świętej...
Młodsze dzieci z głęboką i żywą wiarą oraz z wielkim wzruszeniem przystępują do Komunii Świętej. Z autentyczną miłością do Pana Jezusa. 
Wydaje mi się, że nie są jeszcze tak bardzo skażone materializmem, który obserwuje się u starszych dzieci. Widzę, że im dzieci są młodsze, tym bardziej niewinne, a im bardziej niewinne, tym bardziej są otwarte na wiarę i na miłość Bożą. 
Wybierając taką formę przeżywania tego sakramentu dla swoich dzieci (starsza córka też była we Wczesnej Komunii Świętej) to my rodzice staramy się dobrze przygotować własne dzieci. Wraz z nimi uczestniczymy w dodatkowych katechezach, które odbywają się w salkach przy probostwie, wspólnie się tam modlimy. W domu również jest czas wówczas na rozmowę o wierze, bowiem wraz z dzieckiem, które przecież jeszcze nie zawsze umie dobrze czytać i pisać, uzupełniamy zeszyt z katechezy.  
Dodatkowo co jest dla mnie bardzo wzruszające i ważne dziecko przystępuje do Komunii wraz z rodzicami. Te przeżycia są wówczas bardziej wewnętrzne... 
Ja osobiście musiałam się bardzo powstrzymywać, aby się nie popłakać i to kilkukrotnie... Łzy wzruszenia napływały mi do oczu już przed probostwem, kiedy to błogosławiliśmy nasze dzieci przed uroczystą procesją do Kościoła, a i potem gdy moja córeczka osobiście uczestniczyła w Modlitwie Wiernych i gdy przyjmowała Komunię Świętą, i gdy radośnie wraz z innymi dziećmi dziękowała Panu Jezusowi za ten dar.
Były to bardzo wzruszające chwile dla mnie...


W tym dniu każdemu z nas przypomniał się dzień naszej Pierwszej Komunii Świętej...
Prababcie, babcie i mamy, ale i tatusiowie, dziadkowie, i myślę że, i pozostali goście...
wspominają...
swoje przygotowania do Pierwszej Komunii Świętej...
swoje pierwsze książeczki do nabożeństwa...,
swoje białe sukienki, czy odświętne ubrania..., 
wianki...
ale i wspominają swoją ówczesną modlitwę do Pana Jezusa... i ten najważniejszy moment przyjęcia Jezusa do naszego serca...

Wzruszamy się Świętem naszego dziecka i przypominają nam się nasze wzruszenia...


Kochana Córeczko przyjęty Sakrament Pierwszej Komunii Świętej wlewa w Twe czyste serduszko Pokój Boży i pozwala widzieć więcej niż dotąd. Rozejrzyj się uważnie, a zobaczysz znaki obecności Boga dookoła Ciebie...

Kochanie życzę Ci, aby Pan Jezus, którego przyjęłaś do swojego serca, pozostał z Tobą na zawsze i aby zawsze był Twoim najlepszym Przyjacielem...

Kochanie życzę Ci także, abyś pamiętała o Panu Jezusie, którego nie widzimy, a któremu zawdzięczamy tak wielkie przeżycie na całe życie..., 
nawet wtedy, gdy wianek już zwiędnie, a biała sukienka będzie za krótka... 
Gdy pozostaną już tylko wzruszenia tego Dnia Twojej Wczesnej Komunii Świętej...


Kochana Córeczko, Pierwsza Komunia już za Tobą, skończył się też już Biały Tydzień. Pamiętaj proszę, że poza za tymi wszystkimi prezentami otrzymałaś ten Najpiękniejszy - Pana Jezusa.
Pamiętaj, że Jezus, choć niewidzialny, jest najważniejszy.
W życiu, to co najważniejsze, zawsze jest niewidzialne.


-Dorota-

Wszystkie zdjęcia i treści zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Zgodnie z Dz.U. z 1994 r. Nr 24 poz.83 mam prawo do ich ochrony i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej wiedzy.

środa, 4 maja 2016

SZEŚCIORO A MOŻE SIEDMIORO...

Od ponad tygodnia  jest nas sześcioro…
A nawet i siedmioro można by powiedzieć…

Przyjechała do nas moja babcia… czyli prababcia moich córeczek… 
Będzie z nami 3 tygodnie… 
Dodatkowo w niektóre dni dojeżdża do nas moja mama i jest do wieczora…

Cieszyłam się… bo przecież czasu miałam mieć więcej dla siebie…
Ale jakoś nie mam…
Cieszyłam się, że będę miała z kim porozmawiać… że nie będę sama z dziećmi całymi dniami…
Oj rozmów mam dużo… ale czy o takie mi chodziło… ?
Cieszyłam się, że w domu trochę ogarnę… w ogródku więcej zrobię…

Ale ten czas zdaje się jeszcze szybciej teraz uciekać…
Miałam mieć więcej czasu na bloga…
A niestety dawno mnie tu nie było…
A ten post piszę na raty… oj jak ja tego nie lubię…
Wtedy wątki uciekają i słowa nie chcą się kleić w jedną całość…
Czasu też więcej wtedy potrzeba… z czym krucho ostatnio...
Lubię mieć chwilę skupienia… wtedy pisanie idzie szybko, gładko, przyjemnie…
Ale teraz… niestety… trudno jest się skupić…

Przybyło mi obowiązków… 
Starsza osoba w domu to jak dodatkowe dziecko...
Nad posiłkami trzeba się jeszcze bardziej zastanawiać... a tym samym i nad zakupami trzeba myśleć... 
Do stałej listy zakupów, którą mam w głowie... nie na kartce... trzeba było dodać dodatkowe produkty, bez którym babcia się nie obejdzie...
Zrobiło się jeszcze głośniej w domu...
A ostatnie wolne dni długiego weekendu wypełnione były po brzegi…
Najwięcej korzysta moja malutka -A-... ma kompana do zabawy... do pieszczot... i do przekomarzania... 

Ale na szczęście udało nam się wyskoczyć w długi weekend na jeden dzień w Beskid Żywiecki, a dokładnie w okolice Zawoi… 
I cieszyliśmy się ciszą na polanie osłoniętej drzewami...
I widokiem jeszcze lekko ośnieżonych gór… najprawdopodobniej było to Pasmo Policy… (niestety nie dopytałam dokładnie)

Po drodze skusiliśmy się na wadowickie kremówki…


Zdjęć niestety brak… a szkoda bo widoki były przepiękne… 
Szczególnie zachód słońca nad Jeziorem Żywieckim w drodze powrotnej…

A Wam jak minął długi weekend...?

Dodatkowo zrodził się w mojej głowie nowy pomysł... 
Jakiś czas temu kupiłam taką oto ramkę na zdjęcia... 
Bardzo żałuję, że ramka nie jest biała... ale urzekł mnie napis...
A ramkę może da się przemalować...?

"Two hearts, One love, a lifetime of  Memories"
Czyli 
"Dwa serca, jedna miłość , wspomnienia na całe życie"

Początkowo chciałam włożyć do tej ramki zdjęcia z naszego ślubu i kilka zdjęć naszych córeczek...
Ale teraz już wiem, że będą tam zdjęcia ślubne dziadków i rodziców moich i mojego męża oraz nasze...
Teraz tylko trudne zadanie odnalezienia starych zdjęć i ich renowacja...
Dwa już mam...

-Dorota-

Wszystkie zdjęcia i treści zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Zgodnie z Dz.U. z 1994 r. Nr 24 poz.83 mam prawo do ich ochrony i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej wiedzy.