piątek, 23 grudnia 2016

WSPÓLNY CZAS...

Święta tuż tuż...
Z porządkami u mnie marnie....
Jeszcze sporo mam do zrobienia...
Ale jakiś czas temu zmieniły się moje priorytety...
Uznałam, że porządek w domu świetna rzecz, ale nie kosztem czasu spędzanego z dziećmi...
Tak to już jest przy dzieciach... że ledwo posprzątamy... a już znowu trzeba coś uprzątnąć...
Dlatego w tym roku dałam na luz w tej sprawie...
Choć nie ukrywam, że trochę za bardzo i dziś muszę trochę podgonić...
Atmosfery świątecznej niestety nie czuję nadal...
Już wiem co jest tego przyczyną... ale nie o tym teraz...
Ponieważ chcę aby dzieci były zadowolone i szczęśliwe... 
To na nich głównie się teraz skupiam...
I tak wczoraj zrobiłyśmy kilka ozdób z MASY PORCELANOWEJ...
Jest to dla nas zupełna nowość...
A dowiedziałam się o czymś takim jak masa porcelanowa dzięki Ewie z bloga mojedziecikreatywnie.pl
Tu znajdziecie dokładną instrukcję jak wykonać taką masę... 
http://mojedziecikreatywnie.pl/2016/11/sucha-porcelana-przepis/
Jest to bardzo proste, skoro mi wyszło za pierwszym razem...
Wprawdzie zrobiłam chyba mniej tej masy, ale najważniejsze są proporcje...

Do zrobienia takiej masy potrzeba:
- mąki ziemniaczanej,
- kleju Wikol,
- oliwki dla dzieci,
- soku z cytryny.

Do dwóch jednakowych miseczek dałam dokładnie tyle samo kleju i mąki ziemniaczanej
I to chyba jest najważniejsze... aby objętościowo było tyle samo...
Dodałam 2 łyżki oliwki i 2 łyżki soku z cytryny...
Wymieszałam, potem zagniotłam...

A potem była tylko zabawa...

No i trzeba pamiętać aby dać dzieciom tyle masy ile akurat potrzebują, a resztę schować do foliowego woreczka, żeby nie wyschła...

Niestety niektóre ozdoby podczas suszenia się wygięły... Podejrzewam, że są za cienkie...

A teraz trochę zdjęć...













Dziś będziemy stroić choinki w naszym domu...
A ja będę próbowała poczuć Świąteczną Atmosferę...


Życzę Wam Wszystkim zdrowych, spokojnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia, spędzonych w gronie najbliższych osób.
Życzę Wam Wszystkich Błogosławieństwa Bożej Dzieciny na cały nadchodzący Nowy Rok.



Dziękuję za tę chwilę poświęconą na przeczytanie mojego posta... 
Zapraszam ponownie...

-Dorota-
Wszystkie zdjęcia i treści zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Zgodnie z Dz.U. z 1994 r. Nr 24 poz.83 mam prawo do ich ochrony i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej wiedzy.

wtorek, 13 grudnia 2016

GDZIE UCIEKŁA TA ŚWIĄTECZNA ATMOSFERA...

Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie czuję tych nadchodzących Świąt...

U większości osób już choinki się pięknie prezentują...
Domy są wysprzątane... 
Wszystko pachnie świeżością...
Piękne świąteczne dekoracje wyglądają z każdego zakamarku...
Prezenty już czekają zapakowane...
Pierniczki już upieczone...

A u nas tak mało świątecznie... 

Trochę udało mi się udekorować kominek na Mikołajki i tyle...

Tyle rzeczy mam jeszcze do zrobienia...

Tych codziennych... a gdzie reszta...

Pranie goni pranie... kosz pełny brudnych ubrań... pralnia zawieszona wypranymi rzeczami... w miskach czekają ubrania na poskładanie... a część już na włożenie do szaf...

Zmywarka codziennie czeka na wyładowanie a kolejne sterty brudnych naczyń na włożenie... 

Zabawki dopiero co posprzątane znów leżą wszędzie...

Obrazków całe sterty leżą na stoliku... cała trójka uwielbia rysować... więc i obrazków wszędzie pełno... no i żadnego przecież nie można wyrzucić...

Z każdego kąta uśmiechają się do mnie złowrogo rzeczy, które wymagają uprzątnięcia... 

Wystarczy, że choć raz odpuszczę... i potem tak trudno jest się z tego wszystkiego wygrzebać...

Dodatkowo jak na złość choroba goni chorobę... ostatnio jelitówka... niestety... i mnie dopadła...

I tak jakoś przez to wszystko chęci brak... do czegokolwiek...

Zaczytuję się w postach innych mam, które sobie tak super radzą...
a mnie niemoc jakaś dopadła... jakaś apatia...

Ta monotonia codziennych obowiązków mnie przytłacza...
Jestem ostatnio taka jakaś przygnębiona... zniechęcona do działania...
Czuję się bezsilna... nie potrafię się temu przeciwstawić...
Dlaczego...?
Przecież już za chwilę wracam do pracy... to są ostatnie dni, które mogę w pełni wykorzystać...
Więc dlaczego nie potrafię...?

Dziękuję za tę chwilę poświęconą na przeczytanie mojego posta... dziś niestety dość przygnębiającego, ale cóż tak się dziś czuję... nie zawsze jest świetnie...
Zapraszam ponownie...
Mam nadzieję, że będzie bardziej optymistycznie...

-Dorota-
Wszystkie zdjęcia i treści zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Zgodnie z Dz.U. z 1994 r. Nr 24 poz.83 mam prawo do ich ochrony i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej wiedzy.

wtorek, 6 grudnia 2016

MIKOŁAJKOWO...

U nas pomalutku robi się świątecznie...
A u Was?

Dziś tylko kilka zdjęć z Mikołajek...
I wracam do sprzątania - dziś kuchnia...











Dziękuję za tę chwilę poświęconą na przeczytanie mojego posta...
Zapraszam ponownie...


-Dorota-
Wszystkie zdjęcia i treści zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Zgodnie z Dz.U. z 1994 r. Nr 24 poz.83 mam prawo do ich ochrony i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej wiedzy.

poniedziałek, 5 grudnia 2016

BYCIE MAMĄ...

Rośnie lista zadań domowych, które wymagają wykonania, szczególnie teraz przed świętami...
Rośnie lista książek, które chciałabym przeczytać...
Rośnie też lista filmów, które czekają na obejrzenie...

Dlaczego więc piszę ten post zamiast wykonywać zadania..., zamiast czytać..., zamiast oglądać...?
Bo czuję taką potrzebę...

Bardzo dawno nie miałam takiej chwili, aby spokojnie usiąść przy laptopie i napisać kilka słów...
To mnie odpręża... pozwala na chwilę odciąć się od otaczającego mnie świata... 

nawet jeśli piszę o tematach trudnych czy związanych z moją codziennością...
Ktoś kto mnie zna i wie jak u mnie wygląda... powie... niech się weźmie do konkretnej roboty... a nie znowu pisze...
Ale dziś jest taki dzień, że muszę...
Muszę choć na chwilę odpocząć od codziennych obowiązków..., codziennych zadań..., codziennych trosk...
A pisanie właśnie taki odpoczynek mi daje...

Dziś cisza i spokój w moim domu...
Nawet radia nie załączyłam...
Cieszę się tą ciszą...
Choć zbyt długiej ciszy nie lubię... ale po tak intensywnych ostatnich miesiącach... tej ciszy mi naprawdę było potrzeba...

Dziś cała trójka moich pociech jest poza domem... w szkole... w przedszkolu...

Mało jest takich momentów...
Bardzo dawno nie było takiego dnia, abym była sama i mogła spokojnie pomyśleć... coś napisać...

Tyle tematów różnych w głowie... 
natłok myśli nieustających...... uczuć...

Ostatnie dni dały mi wiele do myślenia... były trudne... pełne lęku o zdrowie moich dzieci i bliskich... i niestety te dni się jeszcze nie skończyły...

Po raz kolejny życie dało mi odczuć...
... że bycie mamą to opanowywanie strachu, którego nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić...
... że bycie mamą to odkrywanie w sobie ogromnej siły, o istnieniu której często nie mamy pojęcia...

Pamiętam jak okazało się we wrześniu, że moja najmłodsza -A- będzie chodzić do przedszkola, a pewna osoba powiedziała mi, że będę miała tyle czasu dla siebie, że nie będę wiedziała co z nim robić..., że będę odpoczywała i się ralaksowała...
Oj jak bardzo była w błędzie...

Los niesie nam zdarzenia, o których nawet nie myślimy i których nie chcemy...
Bo kto myśli o wypadkach, chorobach osób najbliższych... zanim się one wydarzą...

Ostatni czas... to uczucie lęku, który mi nieustannie towarzyszył...
lęku o zdrowie...
lęku o życie...
każda operacja... każda narkoza... to strach...
Teraz jest trochę łatwiej... bo już część jest za nami... choć i jeszcze trochę przed nami...


W takich chwilach tak bardzo podziwiam mamy... podziwiam rodziców... dzieci ciężko chorych... niepełnosprawnych... podziwam za to, że mają tak dużo siły i tak długo mają tę siłę... w tych ciężkich chwilach... dniach... miesiącach... a często i latach...

Wiem, że lęk o dzieci wpisany jest w matczyną miłość, a lęk przed śmiercią dziecka jest do pewnego stopnia naturalnym uczuciem, które towarzyszy macierzyństwu. Ale ja nie chcę tych uczuć do siebie dopuszczać... nie chcę ich odczuwać, nie chcę tych myśli w mojej głowie... chcę się cieszyć zdrowiem i życiem... 


Bycie mamą łączy się jednak z bólem i cierpieniem...
Bo jak ma nie cierpieć serce matki gdy patrzy na cierpienie dziecka...



Ostatni czas przypomniał mi inne oblicze matczynej miłości i troski...
Przypomniał, że ...
... Bycie mamą to poświęcenie... o każdej godzinie dnia i nocy... 
... Bycie mamą to opiekuńczość... to troskliwość... to delikatność... przy każdej czynności...
... Bycie mamą to odpowiedzialność... za dzieci...
... Bycie mamą to mądrość, którą musimy posiadać...
... Bycie mamą to łzy smutku, cierpienia, lęku...
... Bycie mamą to także czasem paniczny strach o dzieci...
... Bycie mamą to także złość ogromna i niemoc... gdy nie można pomóc własnemu dziecku... gdy nie można przynieść mu ulgi w cierpieniu...

Ale w tym wszystkim poczułam znowu tę radość z ujrzenia dziecka... tak wielką radość i tak wielką ulgę jaką czuje mama zaraz po porodzie, gdy po raz pierwszy ujrzy swoje nowo narodzone dziecko...

Bo bycie mamą to też łzy szczęścia...
Bo bycie mamą to radość każdej chwili...
Bo bycie mamą to miłość wielka...



Dziękuję za tę chwilę poświęconą na przeczytanie mojego posta...
Zapraszam ponownie...


-Dorota-
Wszystkie zdjęcia i treści zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Zgodnie z Dz.U. z 1994 r. Nr 24 poz.83 mam prawo do ich ochrony i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej wiedzy.