środa, 1 czerwca 2016

PIERWSZE ZBIORY ;)

Zbiory... no to może za dużo powiedziane... ale już od jakiegoś czasu cieszymy się rzodkiewkami z własnego ogródka...

Mamy kilka odmian... różowe... fioletowe... żółte... białe... nie pamiętam jak się nazywają, ale niestety wszystkie są palące... ale da się zjeść... choć dziewczynki kręcą czasem nosem...

No i niestety robaczkom smakują moje rzodkiewki... i to bardzo... ale tak to jest jak się nie używa żadnych specyfików... 

Oprócz nawozu nic nie stosuję w ogródku... żadnych specyfików czy to naturalnych czy innych...

W ogródku pojawiają się już też truskawki... tzn. pojawiły się już jakiś czas temu ale na razie wszystkie jeszcze zielone... 









Ale dwie czerwone już były... musiałam je równo podzielić na wszystkich...









A najbardziej mnie cieszy to, iż nawet te malutkie krzaczki truskawek, które na szybko w tamtym roku, już późną jesienią, wsadziłam do ziemi, w tym roku mają już owoce...

W tamtym roku wiosną posadziliśmy 100 sadzonek truskawek... trzy odmiany...wtedy kupiliśmy je w internecie...
Gdzieś od około lipca zaczęły wypuszczać pędy, z których powstały nowe sadzonki, jesienią je zebrałam, tzn. odcięłam tuż przy krzaku i wsadziłam do ziemi...tak jak były na pędach, jedna za drugą, nie rozcinając pędów... czasu miałam mało... 
nawet początkowo to chciałam te pędy wyrzucić... ale potem sobie pomyślałam czemu nie spróbować... może się przyjmą... i w sumie już na ostatni dzwonek, wsadziłam je do ziemi, bez jej wcześniejszego przygotowania..., bo sądziłam, że na wiosnę przesadzę je w odpowiednie miejsce... 
Nawet dzieci jak się bawiły to zdarzało się im po nich chodzić... bo część była posadzona obok dotychczasowych grządek... 
i ku mojemu zdziwieniu się przyjęły... na wiosnę poszłam je wyplewić... ale niestety nie udało mi się przygotować pod nie nowego miejsca.., więc rosną sobie tak wśród trawy, a ja plewię je co jakiś czas... ale najważniejsze że mają owoce...

Niestety coś mi nie wyszła sałata... :(
Ale spróbuję jeszcze raz...

Zapomniałam sobie napisać kiedy posiałam kalarepki, buraczki, brokuł, kalafior... nie zaznaczyłam sobie nawet w kalendarzu... ale było to już jakiś czas temu... co nie co powschodziło... ale niestety nie zaznaczyłam sobie gdzie co posiałam... tak to jest jak robi się na szybko z pomocą małych rączek... które bardzo szybko się niecierpliwią...

Z rozpoznaniem buraczków nie mam kłopotów...

ale te inne to jeszcze bardzo podobne do siebie... choć chyba domyślam się które to kalarepa... ;)

Przypominam, że ja jestem całkowicie początkujący ogrodnik... i wychowywałam się w mieście... ;)

Kalarepy, brokuł, kalafior siałam bezpośrednio do gruntu... zobaczymy co z tego wyjdzie...

Niestety brak mi cierpliwości i systematyczności w podlewaniu i doglądaniu... dlatego w moim przypadku nie wchodzi w grę sianie najpierw do małych doniczek a dopiero potem przesadzanie do gruntu... wszystko by mi uschło... 
a tak idę wieczorem do ogródka i wszystko razem podlewam...

W planach miałam jeszcze dynie, cukinie i arbuza... no i gdzieś tam pojawiła się myśl o ogórkach... ale nie mam czasu skopać sobie kolejnej części ogródka... i niestety nie wiem czy coś z tego będzie...

W między czasie od mamy dostałam kilka sadzonek pomidorów, które posadziłam już do ziemi...

-Dorota-

Wszystkie zdjęcia i treści zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Zgodnie z Dz.U. z 1994 r. Nr 24 poz.83 mam prawo do ich ochrony i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej wiedzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz