poniedziałek, 5 września 2016

DZIECI I GÓRY...

Dzieci i góry...
Czy da się to pogodzić...?
Pewnie że tak...
Czy trzeba mieć specjalne wózki, nosidła i inne...?
Zależy to od trasy i jej trudności... 
Ale na sobotnie czy niedzielne, niewymagające trasy...
Myślę, że wystarczy zwykły wózek, a i to czy będzie on nam potrzebny, to też zależy od wieku dziecka...

Wiem, że są osoby, które bez wędrówek górskimi szlakami nie wyobrażają sobie swojego życia...
Mają odpowiedni sprzęt do górskich wędrówek i nawet najtrudniejszy szlak pokonają niosąc na plecach swoje nawet kilkumiesięczne dzieci...
Wakacje spędzają w górach i codziennie wędrują po górskich szlakach...

Ja osobiście nie wyobrażam sobie naszej rodziny na wakacjach w górach dłuższych niż kilka dni...
Jak również nie wyobrażam sobie górskich wędrówek w upalne dni...
Ja kocham wodę... morze, jeziora....
W upalne dni wolę kąpiele słoneczne i kąpiele wodne... niż górskie wędrówki...

Nie jesteśmy zapalonymi wędrowcami po górach... 
Dlatego w góry wybieramy się raczej wiosną lub jesienią... bądź w piękne wrześniowe dni...
Jeśli już wybieramy się całą rodziną w góry to głównie są to proste szlaki, często nawet takie gdzie większość drogi pokryta jest asfaltem...
Ale jest to wtedy spacer wśród zieleni... ciszy... i pięknego górskiego krajobrazu...
Okazja do oderwania się od komputerów, tabletów i telefonów... i od internetu... Okazja do bycia z dziećmi... tak naprawdę bycia z nimi...
Wspólne wędrówki z dziećmi po górach to... świeże powietrze, przepiękne widoki, a przede wszystkim poznawanie świata i bycie razem wśród nieskażonej przyrody...
Pamiętajcie tylko aby wziąć dużo wody do picia, coś do jedzenia... bo dzieci w górach są bardziej głodne... a przynajmniej moje... i coś słodkiego...
Mąż głównie jeździ po górach na rowerze...
Póki nie pojawiły się dzieci to też zdarzało mi się z nim jeździć... 
Nawet nie wiem jak dawałam rady, ale w sumie nie było najgorzej...
Dziś sobie tego nie wyobrażam... 
Dziś jest we mnie lęk, że spadnę gdzieś jadąc zboczem góry... że koło uślizgnie... i co wtedy... jeśli w najlepszym przypadku złamię jedynie rękę czy nogę... kto się zajmie dziećmi... domem... kto to wszystko ogarnie... o gorszych rzeczach wolę nie myśleć...
Z chwilą pojawienia się na świecie pierwszej córki pojawiła się odpowiedzialność za inną osobę, która jest całkowicie zależna ode mnie... nie mogłam już myśleć tylko o sobie... musiałam też myśleć o niej... niestety przełożyło się to także na moją "odwagę" i przewidywanie tego co może się stać...
Wiem, wiem... że nawet idąc do sklepu po bułki, czy jadąc samochodem z dziećmi do szkoły, czy do pracy... może mi się coś przydarzyć... ale to muszę robić... jest to nieodłączna część mojego życia... ale jeśli czegoś nie muszę robić to tego nie robię...
Wystarczy, że mojemu mężowi zdarza się wrócić pokiereszowanym z górskich rowerowych wypraw...
Ale chciałabym pojeździć z dziećmi na rowerach wśród gór i tych pięknych widoków... po szerokich szutrowych drogach... oj tak... takich tras musimy szukać...

Jak na razie odwiedziliśmy tylko kilka miejsc... wiele jeszcze przed nami...
Ale w ostatni weekend byliśmy w Brennej... 
Mąż postanowił wybrać się rowerem górskimi szlakami poprzez Kotarz na górę Grabowa... 
A ja spacerkiem miałam tam dotrzeć z dziećmi "Bajkowym szlakiem" poznając przygody Utopca - czyli gazdy Brennicy... 
Wędrówkę rozpoczęliśmy od Doliny Hołcyny... tam zostawiliśmy samochód więc wędrówkę szlakiem Utopca rozpoczęłyśmy dopiero od Tablicy nr 2, podążając za czerwono-białymi znakami umieszczonymi na drzewach...
Trasa prawie cała przebiegała drogą asfaltową więc z wózkiem przez większość drogi nie było problemu... choć trochę się zmęczyłam... 
Drogą nie jeżdżą samochody ponieważ zamknięta jest szlabanem...




Niestety gdy dotarliśmy do składu drewna i Tablicy nr 3 szlaku Utopca... ścieżka zrobiła się mało atrakcyjna dla osób z wózkiem... był już to typowy górski szlak z piachem i kamieniami, z potokami górskimi w poprzek szlaku i niestety zrobiło się stromo...
Dobrze, że już wtedy w wędrówce towarzyszył nam mój mąż... bo byłoby mi ciężko samej z trójką dzieci, w tym z dwulatkiem i wózkiem... dodam spacerówką na małych kółkach...
Ale dzieci chciały iść dalej, więc i my musieliśmy dać radę...



Niestety do Chaty Grabowej nie dotarliśmy... a szkoda bo dziś doczytałam, że Chata została odrestaurowana a wokół schroniska znajduje się park tematyczny "Ogród Bajek" z postaciami z legend i podań z regionu Beskidu Śląskiego...
W sumie to za późno wyszliśmy na szlak... 
Trasa na górę zajęła mi 2 godziny... ponieważ malutka -A- większość trasy szła na nogach... a i nie spieszyłyśmy się przecież...
Droga powrotna zajęła nam godzinę...



No i teraz z mapy widzę, że jest jeszcze krótsza droga do Chaty Grabowej...
Na poniższym zdjęciu na czerwono oznaczyłam Chatę Grabową, a na biało miejsce do którego dotarliśmy...

Może do schroniska dotrzemy następnym razem...


-Dorota-
Wszystkie zdjęcia i treści zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Zgodnie z Dz.U. z 1994 r. Nr 24 poz.83 mam prawo do ich ochrony i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej wiedzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz