sobota, 9 lipca 2016

NOSTALGIA...

Tyle lat minęło jakby jedno pstryknięcie palcami...
Czas ucieka niemiłosiernie... biegnie sprintem i nie sposób go zatrzymać...
Pogodzić się z upływającym czasem  niestety jest bardzo trudno...
Czas... odciska swoje piętno na nas... 
na nasze postrzeganie rzeczywistości...
na nasze twarze... ciała...
Plecy coraz częściej bolą...
Myśli o ćwiczeniu, bieganiu, pływaniu, jeździe na rowerze...
pojawiają się... i to bardzo często...
nawet próbowałam aquaaerobiku i ćwiczeń fitness do muzyki...
Fajnie było... podobało mi się bardzo...
ale co ja poradzę, że całe życie te myśli przegrywają z lenistwem i brakiem konsekwencji i wytrwałości...

A i w sercu pojawił się żal... że już tyle lat minęło...
Choć z perspektywy mojej babci czy mamy przecież to dopiero 35 lat...
Dopiero... a dla mnie aż 35 lat... i choć wierzę, że przede mną jeszcze wiele lat...
i tyle uniesień, szczęścia i radości... to jednak jakiś żal w sercu pojawił się dziś...

Dzieci rosną ... a mi lata uciekają...
Tak mało czasu pozostało na bycie dobrą mamą...
Tak mało czasu pozostało aby wychować, nauczyć, pokazać świat... jego dobre i niestety też złe strony...
Tak mało czasu na spełnianie ich dziecięcych marzeń... i moich marzeń...


Ale dziękuję...
... za dni mi dane...
... za rodzinę...
... za kochane córeczki...
... za męża...
... za szczęście...
... za zdrowie moje i mojej rodziny...
... i za tę złamaną rękę -O-... bo wiele mnie ta sytuacja nauczyła...

Ale i proszę...
... o kolejne piękne, szczęśliwe dni...
... o miłość w rodzinie i wzajemny szacunek...
... o czas dla dzieci...
... i o zdrowie dla nas...

Dziś przyjechali goście... jak zawsze zresztą... była radość, rozmowy, zabawa i śmiech dzieci...
Ale gdzieś tam w sercu na dnie ten żal uciekających lat...

A taki oto tort upiekła dla mnie moja koleżanka... a nawet śmiem powiedzieć przyjaciółka...
Dziękuję Ci Moniko...!

A to prezent, jaki dostałam... prawda, że piękne...
(zdjęcie zrobione na szybko telefonem)



-Dorota-
Wszystkie zdjęcia i treści zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Zgodnie z Dz.U. z 1994 r. Nr 24 poz.83 mam prawo do ich ochrony i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej wiedzy.

piątek, 8 lipca 2016

DZIĘKUJĘ...

Dziś mija 6 miesięcy od kiedy mam bloga...
Pamiętam jak nieśmiało zaczynałam tutaj...

Chciałam bardzo podziękować, tym którzy mnie czytają. Którzy tu do mnie zaglądają...

Dziękuję też tym, którzy udostępniają moje linki na swoich portalach społecznościowych...

Dzięki wam wszystkim, mogę się rozwijać...

Któregoś dnia, wpadłam na pomysł pisania bloga… 
Bo dlaczego nie sprawdzić tego, czy ktoś będzie mnie lubił czytać? Dlaczego nie dać sobie szansy... 
Ale wtedy nie podjęłam tego wyzwania... a szkoda... 

Ale jak to mówią lepiej później niż wcale...

Dziś chciałabym pisać każdego dnia... tylko czasu tak mało... niestety...

Dodatkowo cieszę się z ilości wejść na bloga... Już jakiś czas temu przekroczyłam pewną magiczną liczbę, której szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się... ale gdzieś tam o niej marzyłam skrycie...

Kto prowadzi bloga, ten wie że jest coś takiego jak statystyki...
Każdy na nie spogląda..., i nie mówi prawdy ten kto powie, że on pisząc bloga nie zagląda w statystyki...
to nie jest tak, że nikt się nimi nie przejmuje...
Przecież to te dane wskazują nam, że jest ktoś kto chce nas czytać...

Za tymi liczbami w statystykach kryją się ludzie, Wy, Czytelnicy...
Przecież jak ktoś chce pisać sam dla siebie, to robi to w osobistym pamiętniku chowanym pod łóżkiem, albo we własnym komputerze tylko na twardym dysku, nie udostępniając tego...
Jednak, gdy ktoś zakłada bloga, zaczyna pisać w internecie, to z założenia chce aby ktoś to czytał...
Piszemy, wyrażamy siebie, opisujemy poniekąd swoje życie i .... czekamy...
Czekamy aby ktoś to przeczytał... 

Czekamy aby został na dłużej...
Mi osobiście daje to dużą satysfakcję, bo wiem że jest ktoś kto choć na chwilę zainteresuje się tymi moimi rozważaniami, przemyśleniami, ale i zwykłymi sprawami... jak choćby przepisami na koktajle, czy przepysznymi serduszkami z mięsa mielonego i ryżu... a i moje pierwsze "zrób do sam" w postaci Cotton Balls też cieszy się dość sporym zainteresowaniem... Dodatkowo zastanawiam się ilu z Was drodzy czytelnicy  zrobiło porządki w szafach dzieci i wprowadziło nowe ułożenie ubrań w szafie...

Uwielbiam pisać. Ale wiem, że gdyby nikt tego nie chciał czytać, pewnie prędzej czy później bym zrezygnowała...

Dlatego proszę Was czytajcie, bądźcie tu ze mną... Pozostawiajcie komentarze, żebym wiedziała, że nie tylko zaglądacie, ale i czytacie... że Wam się podoba... lub że macie np odmienne zdanie... oczywiście proszę o komentarze i dyskusje w granicach tolerancji i wzajemnego szacunku...

Jesteście tacy ważni...

I chciałabym abyście zaglądali do mnie regularnie...

I chciałabym abyście od czasu do czasu dawali znak życia...

Oczywiście, że nie prowadzę bloga dla lajków i zachwytów nad nim, bo wiem że jest wiele bardzo fajnych blogów... sama wiele z nich czytam i przeglądam.... Ale te Wasze miłe gesty powodują napływ pozytywnych myśli… co umacnia moją wiarę w siebie... wiarę że to ma sens... i chce mi się wtedy więcej...

Dziękuję wam z całego serca, że jesteście.



-Dorota-
Wszystkie zdjęcia i treści zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Zgodnie z Dz.U. z 1994 r. Nr 24 poz.83 mam prawo do ich ochrony i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej wiedzy.

poniedziałek, 4 lipca 2016

CZEKAJĄC NA ...

Temat tarasu pojawia się w naszym domu codziennie...
Niestety prace nie idą tak szybko jakbyśmy chcieli...
Tak to jest jak wszystko chce się zrobić samemu...
A przecież jest praca, dzieci ...
Dodatkowo jak na złość psuje się hydrofor... i pompa przy piecu odpowiedzialna za ciepłą wodę...
I dni uciekają... a taras cierpliwie czeka...

Ale ja małymi kroczkami przygotowuję to co mogę...
Czasem coś kupię... i odkładam to do kąta... i czeka... i nie mogę się tym cieszyć... bo muszę czekać...
Na przykład latarenki, które czekały już dość długo w pudle... na szczęście znalazłam dla nich tymczasowe miejsce...

A czasem i coś zrobię sama...

Już od dłuższego czasu się do tego zabierałam... ale stwierdziłam gdzie ja to postawię...
Potem wymyśliłam gdzie mogłyby stać... przecież mogłabym je dać do pokoju najstarszej córy... ale wtedy by już przepadły... i na taras bym ich nie odzyskała...

I tak nie zabierałam się do urzeczywistniania mojego zamysłu... długo... bardzo długo...

Ale w ten weekend coś mnie pchnęło... uznałam, że porządki mogą poczekać...
Mąż malował belki na taras... a ja postanowiłam wypróbować moje "zdolności" ...

Tak więc wyciągnęłam szlifierkę... starą skrzynkę po jabłkach i wzięłam się do roboty...

A oto efekty:

A tak prezentuje się gotowa skrzyneczka... 
Na razie skrzynka stoi w domu... ale docelowo będzie na tarasie...
A na swoją kolej czekają kolejne skrzynki...
Króliczek i laleczki nie umiały zdecydować się jakie zająć miejsca...

A na zdjęciach są także latarenki, kupione w popularnym dyskoncie...za małe pieniądze... 
Latarenki są 3 w komplecie i docelowo także będą na tarasie...

I proszę nie zwracajcie uwagi na ściany... wymagają malowania...

-Dorota-
Wszystkie zdjęcia i treści zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Zgodnie z Dz.U. z 1994 r. Nr 24 poz.83 mam prawo do ich ochrony i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej wiedzy.